Czas wyborów: Wybierzmy człowieczeństwo
Komunikacja jako otwarty, bezpośredni dialog osobowości czy bezduszna i pozbawiona rzeczywistej treści masowa komunikacja elektroniczna.
Zarządzanie oparte na autentyczności, przywracające uprawnienia pracownikom czy techniki motywacji i absurdalna proceduralizacja.
HRM tworzący warunki do całościowego rozkwitu potencjału jednostki i budujący oparte na współpracy środowisko pracy czy samoobsługa rozwojowa i mamienie pozorami.
To są wybory, przed którymi stoją organizacje, menedżerowie i eksperci HR i komunikacji.
Piszemy o negatywnych trendach i absurdach w organizacjach od dłuższego czasu. Pokazujemy też inną drogę i przekonujemy, że warto (dla siebie, dla ludzi i dla firmy) ją wybrać.
Co leży u podstawy proponowanej drogi? CZŁOWIECZEŃSTWO.
Organizacje stają się coraz bardziej odczłowieczone. Dotyczy to relacji z pracownikami i relacji z klientami. Przykładów jest mnóstwo.
Można powiedzieć (lub usłyszeć): „Ale taki jest biznes.” „Taka jest obecna rzeczywistość.” „Kijem Wisły nie zawrócisz.”
Niekoniecznie. Biznes może wyglądać inaczej i niektóre firmy – jaskółki zmian – to dostrzegają. Rzeczywistość nie jest czymś danym – wartościowe życie polega na ciągłym staraniu by ją zmieniać. A co do zawracania rzeki, to zależy to od tego jak szeroki będzie ten kij i ile osób za niego chwyci.
Potrzebujemy zjednoczonego wysiłku.
Dział HR i dział komunikacji mogą połączyć siły razem z prezesem i innymi światłymi postaciami w organizacji – w każdej się znajdą osoby, które nie zamykają oczu na fakty. Do tak silnej grupy mogą przyłączyć się pracownicy.
Co należy robić?
- Po pierwsze rozwijać zrozumienie znaczenia humanizmu w firmie. Pokazywać wartość płynącą ze skierowania firmy w innym kierunku niż cała konkurencja. Wskazywać przełożenie na to, co ważne dla zarządzających i pokazywać ukryte koszty pozornych oszczędności i racjonalizacji, które odbierają ludziom decyzyjność, poczucie sensu i zaangażowania.
- Po drugie stać na straży i działać na rzecz otwartości i zaufania. Dwustronna, włączająca pracowników komunikacja, partnerskie traktowanie i zmniejszanie barier między działami i poziomami hierarchii to sposób na zwinność organizacji i alternatywa dla korporacyjnego mordoru z fasadą krainy szczęśliwości.
- Po trzecie rozciągnąć ofensywę na obszary operacyjne. Bez zmian w sposobie funkcjonowania organizacji na poziomie codziennej pracy, cały wysiłek na poziomie kultury pójdzie na marne. Usuwanie bezsensownych praktyk, idiotycznych procedur i odbierającej chęć życia biurokracji, to dopiero prawdziwa walka u źródła. Ale z pomocą zaangażowanych ludzi, w których uwierzono, którym zaufano i z którymi partnersko się rozmawia, jest to możliwe.
W walce o człowieczeństwo nie chodzi o nowy ruch przeciwko maszynom. Chodzi o ruch przeciwko zmienianiu ludzi w maszyny.
Nie chodzi też o to, że roboty zastąpią dział kadr, a algorytmy dział komunikacji. Chodzi o to, że w firmach zmieniających ludzi w automaty HRM i komunikacja przestaną być potrzebne. Dlatego warto być adwokatem człowieczeństwa.
Jednak kluczowy jest wybór osobisty: Płynięcie z prądem i dalsze marnowanie życia czy aktywne, twórcze działanie.
Pierwsza opcja opisana została niedawno w „Gazecie Wyborczej” w artykule „Witajcie w Mordorze”, który zyskał wiele komentarzy, jak ten:
„Najgorsze jest to, że wszyscy ci ludzie idąc codziennie do pracy idą zmarnować kolejny dzień życia. I nie chodzi o jakieś wyniosłe traktowanie sensu tego życia, wyższe cele itd. Tylko o to, że nawet praca urzędnika jest bardziej potrzebna (że też to napisałem, ale na usprawiedliwienie dodam: oczywiście nie każdego) bo ktoś te dowody osobiste czy pozwolenia wydawać jednak musi. W mordorze praca polega na ciągłym robieniu tych samych analiz – analiz sprzedaży, analiz zakupów, analiz transportu, analiz rentowności, analiz samych analiz itd. Oni tam ciągle debatują, rozstrzygają i mędrkują np. nad tym jak ustawić towary na półce w sklepie, aby to, co gorsze sprzedawało się lepiej od lepszego. I jak już jakaś analizę skończą i wyślą ją wyżej to mogą rozpocząć analizować dalej co innego, ale tak naprawdę to samo.”
Reprezentantem drugiej opcji może być Xavier Dolan – 26-letni reżyser z kilkoma filmami na koncie, nagradzany na najważniejszych festiwalach. Można go zaliczać do pokolenia, o którym mówi się, że jest pogubione i stracone. W wywiadzie dla „Die Zeit” mówi:
„Żyjemy w czasach, w których społeczeństwo potrzebuje wielkich planów, wielkich ambicji i wielkich snów, by się nie rozpaść. Ale tak czy inaczej upadnie. Daję mu maksymalnie 10 lat. (…) Czytam The Economist, czytam raporty o NSA, czytam Time Magazine, nie jestem pesymistyczny, jestem dobrze poinformowany. Uważam, że nie myśleć, że społeczeństwo, takim, jakie je znamy, nie upadnie w ciągu następnych 10 lat, jest utopijne i nierealistyczne.”
Ale jednocześnie swoją oryginalną, humanistyczną twórczością pokazuje, że realne spojrzenie na świat nie musi oznaczać opuszczenia rąk.