Uczciwość uwarunkowana sytuacyjnie?
Czy firmy powinny zajmować się zbawianiem świata?
Wojciech Kurda: Firmy są ważnymi aktorami społecznymi. Kształt świata będzie zależał nie tylko od polityków, ale też od korporacji. Czy w takim razie powinno się oczekiwać od firm etycznej nieskazitelności, albo chociaż refleksji?
Joanna Stępień: Unikanie przez firmy myślenia o swoich działaniach w oderwaniu od etyki, a skupianie się wyłącznie na kasie i wynikach dla inwestorów, przyczyniło się do stanu świata, jaki mamy obecnie. A nawet na tegorocznym szczycie Światowego Forum Ekonomicznego w Davos przyznano, że nie jest to dobry stan i koncerny nie mogą dłużej udawać, że żyją poza szerszym systemem społecznym.
Jarek Zając: Dyskusje o etyce w firmach stają się coraz istotniejsze właśnie teraz, kiedy technologie mocno komplikują świat. Firmy będą zmuszone zadawać sobie pytanie, jaki wpływ będzie miała dana technologia na ludzi, jakie wartości zawarte są w tworzonych algorytmach, jak określona decyzja biznesowa wpłynie na społeczeństwo, politykę, rynek pracy czy środowisko – kto skorzysta, a kto straci. Nie da się od tego uciec.
Urszula Jabłońska: Nie powinniśmy oczekiwać, że firmy będą współczesnymi świętymi, ale możemy oczekiwać, że nie będą niszczyły wszystkiego wokół siebie. Między świętością a moralnym upadkiem jest jeszcze spore pole manewru.
JZ: Każdy z nas na poziomie osobistym doświadcza tych samych dylematów. Nawet kupując głupie spodnie, decydujemy o losie pracowników w odległych krajach. Między byciem świętym i chodzeniem bez spodni, a olaniem tematu, jak robi większość, jest miejsce na jakiś kompromis.
Wszystko zależy od dialogu
WK: Dawna lojalność i identyfikacja ludzi z firmą brała się stąd, że firma miała pewną propozycję wartości dla pracowników. Oczywiste, że nie było to niewiadomo co (firma to nie religia), ale też z reguły nie było to kompletne nic.
JS: U podłoża działania firm i ludzi w nich pracujących zawsze leżą pewne wartości – chodzi o te faktyczne – nie deklarowane. Mogą one być w miarę zgodne z tymi, które mają ich klienci lub pracownicy, albo kompletnie sprzeczne. W tym drugim wypadku zawsze znajdzie się grupa osób, którym to zaimponuje (pytanie jak liczna), albo pracownicy będą żyli w schizofrenii, zostawiając swoje prawdziwe ja za drzwiami firmy.
UJ: Dlatego potrzebny jest firmom poważny dialog o wartościach – z pracownikami i klientami. Tak jak osobowość powstaje w interakcjach z innymi, tak etyka wymaga konfrontacji z konfliktami wartości: kasa czy dobro społeczne, rozwój na nowym rynku czy wierność zasadom itp. Tylko to powinno być omawiane tak na poziomie top management, jak i jasno wyjaśniane pracownikom na każdym szczeblu. Ludzi nie kręci zarabianie dla inwestorów, potrzebują sensu i integralności.
JZ: Tylko żeby to nie był korporacyjny bullshit, czyli tworzenie kodeksów etyki lub chrzanienie pracownikom o wartościach. To są bardziej ustalenia, które należy zrobić na szczycie organizacji, a następnie konsekwentnie się ich trzymać w podejmowanych decyzjach biznesowych. To liderzy muszą zapewnić orientację – zareagować na naganne działania polityków, jak ostatnio giganci z Doliny Krzemowej na decyzję prezydenta o ograniczeniu praw ludzi do przyjeżdżania do USA. Albo jeszcze lepiej, wyjaśniając swoje decyzje, czyli najczęściej kompromisy moralne, na które poszli przy ich okazji.
Czy można być trochę uczciwym?
JS: Jest trochę przykładów firm, które dają nadzieję, czy jak my to nazywamy – jaskółek. Więcej oczekują klienci, a i pracownicy mają większe wymagania od swojego pracodawcy.
WK: Zdaje się, że ostatnio firmy dochodzą do wniosku, że wilki z Wall Street kiepsko kończą. Firmy będą zatem przeprowadzały kalkulacje etyczne, rozważając, do jakiego stopnia nieuczciwymi opłaca im się być.
JZ: O ile da się to stopniować – o ile mi wiadomo, albo jest się uczciwym, albo nie – uczciwość uwarunkowana sytuacyjnie to tylko kiepski eufemizm.