Prywatność w XXI wieku
„Paweł has just checked-in at Protest przeciwko ACTA” – z dużą dozą pewności można stwierdzić, że takie zdanie pojawiło się gdzieś na Facebooku w kontekście fali niezadowolenia społecznego, którą obserwujemy w naszym kraju już od ponad 2 tygodni. Doskonale ilustruje ono swoisty paradoks – to, że ludzie są w stanie wychodzić w obronie prywatności na ulice i jednocześnie ujawniać na portalach społecznościowych wszystkie szczegóły swojego życia beż żadnych zahamowań.
Problem z prywatnością w kontekście ACTA został zauważony nawet przez Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych – przestrzega on przed tym, że firmy, bez wyroku sądu, będą mogły bez większych przeszkód, na większą skalę, śledzić to, co robimy w Internecie (a co za tym idzie i w rzeczywistości). Najciekawsze jest w tym kontekście to, że w obronie prawa do prywatności protestują głównie młodzi ludzie, codziennie korzystający z Internetu i mediów społecznościowych. Z jednej strony może nie dziwi to, że nikomu nie podoba się to, że będzie bez nakazu sądowego inwigilowany przez różne koncerny, które bezkarnie będą mogły m.in. odłączać Internet.
Z drugiej strony jednak, ci sami ludzie, umawiający się na protesty w dużej mierze za pośrednictwem Facebooka i Twittera, ze swojej intymności rezygnują na co dzień – głównie na portalach społecznościowych. Za pośrednictwem tych mediów ujawniają znajomym (i nie tylko): co teraz robią, gdzie teraz są, z kim, co mają w planach, gdzie ostatnio byli na wakacjach, na jakie wydarzenia chodzą, jakie filmy lubią, jaki jogurt im ostatnio smakował, czego teraz słuchają, co teraz czytają itp. itd. Przy zakładaniu swoich kont i profili na tych portalach wyrażają jednocześnie zgodę na wykorzystywanie swoich danych przez właściciela serwisu oraz przez inne podmioty z nim współpracujące. W efekcie informacje o nich i ich preferencjach już od dawno są wykorzystywane przez koncerny, jak np. w postaci reklam kontekstowych na Facebooku.
A jednak, mimo tego że codziennie upubliczniają informacje o sobie, setki ludzi ostatnio wyszły na ulice protestować m.in. w obronie prywatności i ograniczenia dostępu do swoich danych osobowych.
Rodzi to pytanie: jak to jest z tą prywatnością? Czy jest tak, jak mówił ostatnio Mark Zuckerberg, założyciel Facebooka, że wszelkie granice się przesunęły i prywatności już nie ma? Dlaczego ludzie stają w obronie prywatności? Czym jest prywatność, której bronią na ulicach młodzi ludzie?
Może próby uregulowania prawa własności w sieci poszły już tak daleko, że dotknęły i tak już mocno przesuniętych granic prywatności i dotknęły „progu bólu”. Być może młodzi ludzie dopiero teraz uświadomili sobie, że taki próg w ich przypadku w ogóle istnieje – np. nie przeszkadza im wykorzystywanie ich danych w ogóle, ale problem pojawia się wtedy, gdy dostrzegają możliwość wykorzystania tych danych przeciwko nim (w postaci np. odcięcia dostępu do internetu).
Może być też tak, że po zachłyśnięciu się możliwościami dzielenia się każdym szczegółem swojego życia młodzi ludzie zaczynają od tego odchodzić i zaczynają zastanawiać się, co, jak i komu będzie na ich temat udostępnione. Może kryje się za tym swoisty konflikt dążenia – unikania: ujawnianie innym wszystkich informacji na swój temat w internecie zaczęło pociągać za sobą takie koszty, na które nie mogą i nie chcą przystać.
A może w toku zmian, które zaszły na świecie pod wpływem nowych technologii, wykształciły się nowe, różne rodzaje prywatności – może prywatność na portalach społecznościowych różni się jakoś od prywatności w sieci i prywatności w ogóle, przez co młodzi ludzie są mniej skłonni jej bronić.
A jak Państwo myślą, skąd się bierze ten paradoks?