Nowe szaty króla
Serdecznie gratulujemy dobrego samopoczucia Public Relations Society of America.
Z początkiem marca ta największa organizacja na świecie skupiająca osoby zajmujące się public relations ogłosiła, że po 3 miesiącach zbierania propozycji, intensywnych debat, dyskutowania i głosowania udało jej się wybrać nową definicję public relations.
Celem całej inicjatywy było dostosowanie terminologii do obecnych czasów, w których rządzą media społecznościowe i spin doktorzy. A oto i jej efekt:
W oficjalnym komunikacie prasowym, czytamy, że public relations oznacza teraz proces komunikacji strategicznej, który kształtuje wzajemnie korzystne relacje między organizacjami a opinią publiczną (Public relations is a strategic communication process that builds mutually beneficial relationships between organizations and their publics.)
No i co z tego?
Czy wybór nowej definicji oraz złożony proces decyzyjny ją poprzedzający coś zmienią w postrzeganiu branży jako takiej oraz pomogą jej zmierzyć się z największymi wyzwaniami, z jakimi musi się uporać od początków swojego istnienia?
Pozwolę sobie przypomnieć tylko to:
- Ponad 40% osób zajmujących się komunikacją (w tym sami specjaliści od PR) uważa, że termin public relations jest zdyskredytowany
- Zaufanie do instytucji publicznych i biznesu w krajach rozwiniętych (czyli tam, gdzie PR najprężniej działa) maleje – np. poziom zaufania w Stanach Zjednoczonych jest zbliżony do poziomu zaufania w Rosji
Cała sytuacja z wyborem nowej definicji pokazuje tylko, ile wart jest public relations branży public relations – 3 miesiące bezużytecznych działań, bezsensownego głosowania i na koniec pełen peanów artykuł w New York Timesie o wyborze bezwartościowej definicji.
Tymczasem PR jest w kryzysie. Nie działają jego metody, jego podejście się nie sprawdza, w dzisiejszych czasach prawdopodobnie cała idea do niczego się nie nadaje. Udawanie, że nic się nie dzieje oraz pozorowane działania nic nie zmienią. Nawet 50 nowych definicji PR nie zbuduje autentycznego dialogu i nie przełoży się na wzrost zaufania. Ale wszyscy odczują to dopiero, gdy klienci przestaną kupować, a firmy korzystać z usług agencji – tylko że wtedy będzie już za późno.