Nowe reguły gry
Nie tak dawno temu posiadanie strony internetowej było dla korporacji normą. Ostatnio jednak osoby odpowiedzialne za komunikację coraz częściej zastanawiają się w ogóle nad sensem jej dalszego prowadzenia. Zdaniem Stephena Hainesa, szefa brytyjskiego Facebooka już wkrótce tradycyjne strony internetowe firm stracą rację bytu, a zastąpić je mają profile na tym największym portalu społecznościowym. Jako dowód podaje statystyki: Starbucksa z 1,8mln odwiedzin miesięcznie na stronie internetowej vs 21,1mln fanów na profilu firmy na Facebooku, czy Coca-Coli: 270 000 odwiedzin miesięcznie vs 20,5mln fanów.
Jak widać – działania wizerunkowe w social media stały się nową normą. Niestety, równie powszechne stały się wpadki i potknięcia komunikacyjne w tej przestrzeni.
Właściwie nie ma tygodnia bez afery w Web 2.0 – w USA kongresmana Anthony’ego Weinera, w Polsce z „debilami” w biurze posłanki Kempy. Nowym klasykiem stało się oczernianie Google’a przez Facebooka przy pomocy agencji Burson-Marsteller. Do najgorszych należą jednak te, w których specjaliści od PR nie radzą sobie ze społecznościowym wymiarem social media – tu mamy takie kwiatki jak: zmiana regulaminów konkursów na Facebooku, usuwanie niepochlebnych komentarzy, groźby i zastraszanie. Wsławił się tym ostatnio niemiecki Henkel, producent płynu do mycia naczyń Pril, najpierw inicjując konkurs na projekt butelki tego produktu, następnie zmieniając jego zasady w trakcie trwania, usuwając krytyczne komentarze pojawiające się w reakcji na to wszystko, wreszcie – zachowując się, jakby nic się nie stało i twierdząc, że zawsze jest otwarty na dialog.
Można odnieść wrażenie, że specjaliści od komunikacji po prostu w mediach społecznościowych głupieją. Przyczyną prawdopodobnie nie jest tu jednak jakaś „tajemnicza” epidemia, ale podstawowy brak znajomości zasad postępowania w Web 2.0 – środowisku, w którym każdy może komunikować. Dopóki budowanie wizerunku w social media będzie odbywać się poprzez beztroskie umieszczanie informacji prasowych, działania identyczne, jak przy media relations, a komunikacja charakteryzować będzie się jednostronnością i brakiem otwartości, nie ma co liczyć na poprawę. Dopóki nie zmienią się reguły gry, może być tylko gorzej.
25 lipca 2011 @ 19:10
Nie daje mi spokoju to stwierdzenie: ,,Zdaniem Stephena Hainesa, szefa brytyjskiego Facebooka już wkrótce tradycyjne strony internetowe firm stracą rację bytu, a zastąpić je mają profile na tym największym portalu społecznościowym”.
Na co dzień działam w branży B2B, informatyka i media nie są mi obce, ale przyznam szczerze, że nie mam żadnych potrzeb osobistych i zawodowych potrzeb w szperaniu na “fejsie”. A już w czasie wolnym – Panie odpuść! 🙂
Śledzę jednak media i literaturę i czuję, że powinnam się przekonać. W tym celu od pewnego czasu pytam też rodzinę, znajomych i klientów o ich doświadczenia w tym zakresie. I oczywiście nie jest to badanie, które ma jakiekolwiek znamiona statystyczne. Nie zgadniecie, kto najczęściej zagląda na facebooka: moi rodzinni emeryci a później młodzież – w tej właśnie kolejności. Moi klienci, zarządzający i finansiści firm – nie tam szukają informacji i kontaktów biznesowych. Świat się zmienia, ale chyba nie tak szybko jak chcieliby komunikatorzy. Dajmy światu dojrzeć do social media lub do ich odrzucenia. 🙂
Wydaje mi się, że fejsowe wpadki będą tak częste jak długo będzie to dodatkowe/obce/zewnętrzne a nie podstawowe źródło informacji o firmie/produkcie/osobie. Fejs nie może być oddany w outsourcing, do agencji która będzie wymyślać i forsować nowe wpisy. To musi być osobisty kanał komunikacji firmy, inaczej nie jest wiarygodny. W tej komunikacji firma też musi dojrzeć do utrzymywania kanału informacji, którym nie zarządza, do którego dostarcza część informacji i musi przyjąć ich odbiór – jaki by nie był. Dojrzałość wymaga czasu. Dojrzewa nadawca i odbiorca 🙂
25 lipca 2011 @ 19:51
Odnośnie użytkowników FB – tym bardziej w sektorze B2B mało prawdopodobne wydaje mi się prowadzenie fanpage’a firmy z powodzeniem (co w tym przypadku równa się budowaniu społeczności obecnych i potencjalnych klientów). Na dzikim pędzie do “bycia na fejsie” korzystają przede wszystkim wyrastające jak grzyby po deszczu agencje social media, których głównym pomysłem na przyciągnięcie fanów jest zorganizowanie konkursów, w których wygrywają Ci, którzy zaproszą wszystkich znajomych i zaspamowanie skrzynek tym nielicznym, którzy “zalajkowali” daną stronę. Na dłuższą metę może to prowadzić do ogólnego zniechęcenia wobec tego medium.
Do wszystkiego trzeba podchodzić rozsądnie – przy wybieraniu takiego a nie innego kanału komunikacji firmy warto zastanowić się “po co nam to”? Jeśli wiemy po co, wiemy, co nam to da, oraz chcemy komunikować się właśnie osobiście z odbiorcami i budować z nimi relacje, to czemu nie? 🙂