Miłość i biznes… (4)
I dalej o uznaniu :-). Po fazie fascynacji (zakochania w życiu prywatnym i pionierstwa w życiu zawodowym) ludzie zaczynają kalkulować. Zaczynają stawiać sobie pytanie – co ja właściwie z tego mam? Porównują poniesione nakłady do osiąganych efektów…
Następuje więc urynkowienie relacji poprzez ilościowe i jakościowe mierzenie kosztów i zysków (Illouz).
Wspomniana w jednym z wcześniejszych postów indywidualizacja społeczeństwa (post)modernistycznego eksponuje tutaj, w szczególny sposób, znaczenie jednej pary elementów – autonomii i uznania. Z jednej strony indywidualiści, albo ci, którzy się za takich uważają, dążą do nieograniczonej swobody, wolności, z drugiej strony, przy określaniu własnej wartości zdani są na innych, są od innych uzależnieni. W ten sposób obydwa te elementy wzajemnie się wykluczają, a co najmniej znajdują się w opozycji.
Wytarowanie tych podstawowych komponentów nowoczesnej relacji, to nie lada sztuka. Trudno, a właściwie niezwykle trudno, jest człowiekowi dojść do właściwej dozy. Dozy zaaplikowania uznania, czy pozostawienia autonomii. No, chyba że działają jeszcze, chociaż trochę, hormony :-).
W (niesformalizowanych) relacjach osobistych pokazywanie zbyt dużej atencji może prowadzić u partnera do poczucia zbyt wielkiego (u)wiązania, bo prowadzącego do wiążącego zobowiązania, czyli zinterpretowania zamiarów, jako presji do ‘ożenku’ . W obecnych czasach, gdy wartość mężczyzny (gdy dla niego najważniejszym autorytetem są inni mężczyźni i z ich zdaniem najbardziej się liczy) określa w najwyższym stopniu nie tylko pozycja społeczna (władza), czy pozycja finansowa, lecz przede wszystkim ilość i jakość partnerek seksualnych, próba wiązania tzw. wolnego strzelca (chętnie w związku, ale nie zobowiązującym) przeważnie źle się kończy, szczególnie w obliczu licznych stron internetowych oferujących tysiące nowych i (może?) jeszcze bardziej atrakcyjnych kontaktów. Współczesna kobieta z kolei, uznawana jest społecznie (jej wartość rośnie) gdy zakłada rodzinę. Gołym okiem więc widać, że na obie płcie czekają odwrotne i wzajemnie się wykluczające nagrody, stwarzające im odpowiednio wiele problemów. Czysta sprzeczność interesów. Dodatkowo sprawę utrudnia, nadmieniony już wcześniej, szeroko zakrojony rozwój tzw. ‘rynków matrymonialnych’ (internet). Podsumowując sprawę, w relacjach prywatnych chodzi o zdobycie jak najwięcej uznania, jak najmniejszym kosztem, a drogi do tego, jak widać, są różne.
A o tym, jak te sprawy mają się w firmie – w następnym poście.