Miłość i biznes… (1)
Co ma wiatrak do piernika? Ma, i to dużo. Miłość jest jedną wielką emocją i nie ustaje, kiedy przekraczamy próg firmy. W tę, czy we w tę. Bo czasami powstaje też w firmie.
Miłość jest największą i (najczęściej) najbardziej upragnioną emocją ludzką. Przez tysiąclecia zajmowano się nią przeważnie w literaturze, czy filozofii, a od około 100 lat w psychologii. Co prawda w socjologii podejmowano próby zbliżenia się do tego tematu, ale właściwie bez żadnej walki oddano to pole naukowych rozważań właśnie psychologii. Całkiem niedawno tematem zajęła się, a właściwie ogłosiła wojnę dziedzinie psychologii, izraelska profesor socjologii – Eva Illouz, z doświadczeniem na Harvardzie i na Sorbonie, uznając miłość za zjawisko typowo socjologiczne.
Abstrahując w tym momencie od tego, czy to psychologia, czy socjologia ma się bardziej, czy mniej, czy w ogóle, zajmować miłością, ma ona tak wiele przecięć z biznesem, że jak najbardziej należałoby się zastanowić nad nią również w tym kontekście. Szczególnie, że Illouz twierdzi – że to przede wszystkim kapitalizm zmienił oblicze miłości i porównuje oraz wykazuje różnice między kochaniem przed moderną i w czasach dzisiejszych – moderny, czy postmoderny.
Ludzie mogą kochać firmę (Apple), firma może kochać ludzi – klientów (GFMP 🙂 ), a że firma to ludzie, więc i tak sprowadza się to do tego, że ludzie kochają ludzi. Oczywiście, podstawą tej emocji w powyższych firmowych przykładach jest ‘uznanie’. Uznanie, jakiego dostarczają produkty Apple klientom, i uznanie dla konsultanta, wynikające z wysokiej satysfakcji klienta. Celowo wybrałem do tego wstępu ‘uznanie’, ponieważ jest ono jednym z kluczowych elementów miłości, elementem, który też sprawia dosyć wiele kłopotów, również w biznesie. A dlatego piszę wstępu, bo jest to zapowiedź szeregu moich kolejnych postów. Postów o miłości w biznesie i następny z nich będzie właśnie o ‘uznaniu’.