Kultura powierzchowności
Henry Mintzberg, profesor zarządzania na kanadyjskim McGill University w Montrealu uważa, że szkoły MBA nadal wypuszczają absolwentów, którzy pędzą za szybką karierą i dążą do robienia wrażenia tylko swoją gadaniną. Jest to dla niego ogromna kultura powierzchowności.
Mintzberg, wraz z grupą naukowców, przyjrzał się bliżej 19 szefom koncernów, którzy w 1990 roku byli uważani za wielkie osobistości przywódcze. Wszyscy – absolwenci Harvard Business School. W 2003 roku obraz nie napawał optymizmem. 10 z nich poległo kompletnie, czterech dalszych można by ocenić, jako moralnie wątpliwych i tylko pięciu było rzeczywiście dobrych. Przyczyny takiej sytuacji Mintzberg widzi w sposobie myślenia, że poprzez podejście General-Management wszystkie wyzwania w zarządzaniu są do pokonania. MBA buduje u studentów takie ego, że po dwóch latach studiów w szkole biznesowej wierzą w to, że mogą wszystkim kierować. Kultura, branża i kontekst – wszystko nieważne, tak wygląda nastawienie, które w tych szkołach powstaje. Ci ludzie widzą cały świat poprzez swoje szablony: Koszty, strategia, marketing, controlling – to zawsze pasuje, w ich mniemaniu.
Mintzberg postrzega szkoły MBA jako współwinne ostatniego wielkiego kryzysu. Uczyły one bowiem błędnych rzeczy i wskazywały błędne drogi, a przez to kształciły błędnych ludzi. To wszystko tylko dopalało chciwość w zarządzaniu.
Ostatnio, niektóre szkoły biznesu wprowadziły etykę i leadership do swoich programów, ale to przed niczym nie zabezpiecza, jeżeli tylko dyskutuje się abstrakcyjnie na dany etyczny temat, bez doświadczenia w rzeczywistym podejmowaniu moralnej decyzji, bez presji panującej w rzeczywistej sytuacji. Dlatego też, Mintzberg oferuje program MBA, który New York Times określił mianem Anti-MBA – uczestnicy muszą posiadać co najmniej dziesięcioletnie doświadczenie w zarządzaniu.