Krystyna, ty się dziewczyno nad sobą zastanów!
Kilkanaście lat temu, jeszcze na starym dworcu PKS-u we Wrocławiu, jedna pani, będąca wyraźnie w tzw. stanie wskazującym i to nie tylko w tym dniu, mówi do swojej koleżanki, znajdującej się w podobnym stanie (nie)trzeźwości: „Krystyna, ty się dziewczyno nad sobą zastanów”.
W zeszłym roku, w ogródku kawiarni z charakterem, na warszawskiej Saskiej Kępie, którą w tym roku zastąpiła kawiarnia sieciowa bez charakteru, jedna pani mówi do drugiej pani: „Edytko, proszę uwierz mi…”, po czym następuje słowotok, w którego prawdziwość nawet koń by nie uwierzył.
Dla takich ludzi jak Krystyna i jej koleżanka z Wrocławia liczył się dialog, liczyła się wymiana myśli, nawet, ale i przede wszystkim, różnych od siebie. Bo to wzbogacało obydwie strony. Nawet panie alkoholiczki. Pozwalało poznać różne punkty widzenia, pomyśleć nad nimi i wybrać takie rozwiązania dla siebie, które przynajmniej czasowo trzymały się kupy, bo miały jakąś wielowymiarową zawartość. Nawet te z dworca PKS-u, zbudowane na bazie wina patykiem pisanego, miały więcej treści, niż te z ekskluzywnej warszawskiej kawiarni, sklejone na bazie latte macchiato, ale tylko w niby elegancką formę.
Lata mediów społecznościowych pozostawiły swoje ślady.
Stworzyły pewien paradoks: Im więcej możliwości (kanałów) komunikowania, tym gorsza jakość komunikacji. Bo liczy się samoprezentacja, a nie komunikacja z prawdziwego zdarzenia. Najlepszym dowodem na to zjawisko jest fakt, że coraz większej ilości ludzi doskwiera poczucie osamotnienia, brak poczucia przynależności do jakiejkolwiek prawdziwej grupy społecznej. Pomimo setek otrzymywanych lajków. Nie jest to oczywiście tylko i wyłącznie wina mediów społecznościowych. Typowe dla postmodernizmu stawianie na własny indywidualizm i forsowanie własnych interesów za wszelką cenę (znaczny spadek empatii), ma się nijak do uwarunkowań, których spełnienie jest konieczne, aby członkowie jakiejkolwiek grupy społecznej byli silnie ze sobą związani. Wzajemna wymiana lajków posiada bardziej wyraźne znamiona zależności handlowej, niż znamiona zależności emocjonalnej, która jest podstawowym antidotum na poczucie osamotnienia.
Ludzie czują się coraz bardziej pogubieni, poszukują orientacji, autentyczności i to nawet za wszelką cenę.
W prywatnych relacjach godzą się na funkcjonowanie w gronach bez jakiegokolwiek wyższego sensu, bo w tych liczy się bardziej mieć (co najmniej, a często tylko zdjęcia) niż być prawdziwą, a nie naśladującą osobowością i w ramach osobistej rezygnacji nie stawiają już żadnych wymagań, nie oczekują niczego, oprócz tego, żeby było tylko miło. Ale i to dość rzadko wychodzi. A żeby wychodziło, to trzeba byłoby nauczyć się, między innymi, tak dawać (ale nie lajki), jak i oczekiwać (ale nie głaski).
W tej sytuacji nie napawa optymizmem wizja świata prezentowana przez założyciela Instagrama, Kevina Systroma, który uważa, “że, to, że możemy fotografować momenty w wysokiej rozdzielczości i zachowywać na zawsze, będzie o wiele ważniejsze dla historii ludzkości, niż wynalezienie pisma”. (U.J.Heuser, Die Zeit N° 16 / 2016)
Niby pocieszyć można byłoby się informacją, że rola Instagrama spada, jak i Facebooka, ale niestety na krótko, bo nowym liderem jest Snapchat , czyli jeszcze większy specjalista w szerzeniu komunikacji bez komunikacji.
Jakie skutki polityczne ma to ludzkie pogubienie? Sukcesy Trumpa w Stanach Zjednoczonych, AfD w Niemczech, czy Marine Le Pen we Francji, etc. (wymienić tutaj można byłoby kilka dalszych krajów i partii, nie wyłączając z tego Polski) to pokazują:
“Trump obiecuje swoim wyborcom, że to świat ma się dopasować do nich, a nie odwrotnie. (…) Trump nie chce się uczyć i swoim zwolennikom obiecuje, to jest rdzeniem jego posłania, że oni wraz z nim, jako prezydentem, również nie muszą się zmieniać, ponieważ to świat, poprzez Trumpa, według ich potrzeb będzie się kierował. (…) Znają to Państwo już z telewizji, gdzie Trump w swoim show nie podejmował gości, czy partnerów do rozmowy. Lecz ubiegających się o job, z którymi na końcu sprawę załatwiał krótko: You are fired. A teraz Trump chce załatwić równie krótko sprawę z nielegalnymi imigrantami, konkurującymi Chińczykami, czy wszystkimi innymi problemami tego świata. Wyborcy Trumpa decydują się w ten sposób na drogę wypowiedzenia społecznej współpracy. Rozwój powstaje zwykle wtedy, gdy obraz świata jednego, trafia na obraz świata drugiego. Trump i jego zwolennicy całkiem po prostu wyłączają dyskusję, jako napędzającą siłe procesu politycznego. Oni kończą narodową rozmowę i wycofują się na terapię grupową z Trumpem, jako terapeutą ich strachu. Media społecznościowe, jak Twitter, ułatwiają trumpowym skrawkom myślowym proste dotarcie z jego głowy do odciętego od świata społecznego kosmosu, który jego wyborców osłania przed irytującymi faktami. (…) Co jest tutaj problemem: Istnieją problemy procesowe i problemy dealowe. Rozwiązywanie problemów procesowych boli, ponieważ ludzie muszą do tego zmienić swoje stanowiska i nastawienia. Rasizm jest tylko przykładem, czy dyskryminacja kobiet na stanowiskach kierowniczych. Politycy procesowi muszą najpierw ludzi do tego przekonać, aby najpierw w ogóle zajęli się problemem i nad nim pracowali. Czasami trwa to wiecznie, często za długo. Kilka ustaw (…) może takie procesy wspierać, ale jeżeli nie zmienią się nastawienia ludzi, ustawy takie znoszą tylko symptomy socjalno-psychologicznych przyczyn. Trump obiecuje, że z nim jako prezydentem praca nad stanowiskami i nastawieniami, w ogóle nie jest konieczna. O problemy integracji, my Amerykanie, nie musimy się martwić, mówi on, ponieważ ja, jako Donald Trump, jako prezes zarządu USA, powiem: ‘You are fired!'” (R. Pletter, Die Zeit N° 17 / 2016)
Pod taką metodologię działania możemy podłożyć każdego dowolnego polityka z wyżej wymienionych.
A teraz zróbmy łuk do zmian w stylu zarządzania firmami w ciągu ostatnich dwudziestu, czy nawet piętnastu lat.
Wcześniej było wprost oczywiste, że w większości światowych koncernów zarządzali na zmianę, raz Administrator-Finansista, a raz prawdziwy Leader. Te zmiany przy sterze następowały zwykle co 4 do 5 lat. Mniej więcej od początku tego tysiąclecia, po bańce internetowej na giełdach, zaczął dominować nowy system. Coraz więcej Administratorów-Finansistów, a coraz mniej Leaderów. Obecnie, tych ostatnich, można policzyć na palcach jednej ręki. Z kolei fakt, że ci pierwsi, kierują się polityką dealową, a la Trump, wydaje się wobec powyżej napisanego, wręcz oczywiste. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że Narcyzi lub Autyści rządzą dzisiaj światem.
Skutki takiego działania widzimy dzisiaj prawie w każdym koncernie: spustoszenie psychiczne i społeczne, a w efekcie końcowym, kompletne pogubienie ludzi.
Czyż więc, jeżeli widzą Państwo w swoich firmach, do czego takie zarządzanie prowadzi, wierzą jeszcze Państwo w to, że tacy ludzie uratują własny kraj? I to obojętnie, który?
Końcowa anamneza:
Jeżeli z jednej strony są Państwo osaczeni w swoich firmach niezliczonymi systemami kontroli, bazującymi na chorych procedurach, chorych procesach, chorych strukturach, a skutkującymi utratą sensu, frustracją i pogubieniem, to z drugiej szukają Państwo pocieszenia prywatnie na portalach społecznościowych, łaknąc lajków, jak ziemia po suszy i łudząc się przy tym, że ktoś się rzeczywiście Państwem interesuje. Ba, z jednej strony nie wierzą Państwo w tych dealowo zarządzających, bo rujnują Państwu życie, ale z drugiej strony wierzą Państwo w ich autentyczność, jako polityków. To się nazywa, tak naprawdę, schizofrenia!
Robią tak Państwo, bo inni tak robią, bo jeżeli ja tak nie będę robił, to inni tak zrobią, bo mają Państwo do spłacenia kredyt i trzeba siedzieć cicho, bo ci na górze to samo robią, co ja mówię, są jeszcze gorsi…
Końcowy wniosek:
Chowanie głowy w piasek nic nie daje, bo i tak z tyłu wszystko wylezie! O tym wiedziała już kilkanaście lat temu koleżanka pani Krystyny z wrocławskiego dworca PKS i dlatego namawiała ją do spojrzenia prawdzie w oczy!
Wpis dostępny jest także w języku niemieckim:
Christina, Mädel, denk bitte über Dich nach!