Employer Branding, CSR, kampanie marketingowe itp. – czy to wszystko ma dziś jakikolwiek sens?
Jedna z firm branży telekomunikacyjnej zmagała się z dużą, ponadprzeciętną rotacją pracowników działu rozwoju produktów – jednego z najbardziej kluczowych dla zdobycia przewagi konkurencyjnej. Najlepsi pracownicy tego działu bardzo szybko odchodzili do konkurencyjnych firm, by tam dalej się rozwijać i kontynuować swoją karierę zawodową. Firma, o której mówię, miała ambicję bycia liderem w swojej branży, postanowiła więc zająć się tym „palącym” ją problemem, by zapobiec odchodzeniu pracowników z najwyższym potencjałem z kluczowych dla funkcjonowania firmy obszarów. Zdecydowano się przeprowadzić m.in. wewnętrzną kampanię skierowaną do wszystkich pracowników, która miała na celu pokazanie, że firma jest atrakcyjnym pracodawcą. Elementem tej akcji było rozwieszenie w całej firmie plakatów na których umieszczono hasło „Firma X dla ludzi!”. Na jednym z takich plakatów pewnego słonecznego poranka wszyscy pracownicy mogli podziwiać dopisek jednego z bardziej „wygadanych i odważnych” pracowników, który brzmiał „Firma X dla ludzi! Śpieszmy się ich kochać, bo tak szybko odchodzą!”.
Ten rzeczywisty case pokazuje rosnący obecnie coraz bardziej sceptycyzm pracowników do wszelkiego typu działań, które mają na celu „wykreowanie” wizerunku, który jest pożądany przez firmę, np. atrakcyjnego pracodawcy, czy też firmy odpowiedzialnej społecznie. Źródło tego sceptycyzmu doskonale oddaje słowo „wykreowanie”, ponieważ nic tak obecnie nie irytuje pracowników, jak tworzenie rzeczywistości, której oni sami nie doświadczają w swojej codziennej pracy, a o której mogą co najwyżej poczytać w wydawnictwie wewnętrznym lub mailach wysyłanych przez działy HR, Komunikacji Wewnętrznej i PR.
Dodatkowo pracownicy obecnie posiadają „swoistą broń”, która bardzo często wycelowana jest we własną firmę. Mam tu na myśli możliwość swobodnego, anonimowego wypowiadania się i wymiany opinii za pośrednictwem wszelkiego rodzaju mediów społecznościowych, które są obecnie dla pracowników naturalnym źródłem pozyskiwania i wymiany różnego typu informacji. To sprawia, że wszelkie podejmowane przez firmę „wizerunkowe” działania są od razu weryfikowane i oceniane przez członków wszelkiego rodzaju internetowych społeczności, czyli też samych pracowników.
Między innymi te zasygnalizowane zjawiska i tendencje przyczyniły się do tego, że współczesne firmy stały się „nagimi organizacjami”. Uważam, że jest to bardzo trafna metafora, ponieważ obecnie nie ma już miejsca na tworzenie wewnątrz i na zewnątrz firmy iluzji i „plakatowo-reklamowej” rzeczywistości. Podejmowanie tego typu działań to bardziej próby nieudolnego „kamuflowania” posiadanych niedoskonałości, które bardzo szybko zostaną brutalnie obnażone. Więc zamiast koncentrować się na „przebieraniu” firmy, bardziej sensowne jest zadbanie o „atrakcyjność firmowego organizmu”, co oznacza m.in. skupienie się na wewnętrznym uporządkowaniu, zapewnieniu transparentności i spójności podejmowanych działań.
Czy Wasze firmy zdecydowały się już na ten swoisty „biznesowy fitness”, czy nadal próbują się „przebierać”?