Dziennikarstwo polskie, dokąd zmierzasz? (3)
W zeszłym tygodniu pisałem o znaczeniu indywidualności oraz tożsamości mediów.
Dzisiaj więcej o tezie trzeciej z Die Zeit: Homogeniczność i zamkniętość – redakcje muszą stać się bardziej różnorodne, bardziej kobiece i bardziej międzynarodowe (chodzi o zatrudnionych). Nie znam na tyle poszczególnych redakcji polskich, aby oceniać ich skład pod tym kątem. Wiem tylko, że zmieniają się one i/lub zmniejszają, co na pewno nie służy omawianej w poprzednim wpisie tożsamości. Tak, czy tak, najważniejsza jest szeroko rozumiana różnorodność, w zarządzaniu nazywana diversity. Jest to logiczne: gazety mają za zadanie rozumienie świata i jego przedstawianie, dlatego też powinny zawierać w sobie różnorodność społeczeństwa.
Tymczasem w rzeczywistości świat na zewnątrz jest o wiele bardziej różnorodny niż jakakolwiek redakcja.
Wprowadzenie jakiejkolwiek nowej myśli, nawet niekoniecznie kontrowersyjnej, graniczy w polskich mediach z cudem. Jako czytelnik ma się wrażenie, że istnieje bardzo wąska grupa dziennikarzy, której wolno wprowadzić nowy, inny temat. Jeżeli już oni to zrobią, cała reszta może przeżuwać ten temat dalej, co też i robi. Stąd też i wrażenie, że wszyscy piszą prawie o tym samym, tylko w różnej kolejności, w coraz bardziej oderwanej od rzeczywistości perspektywie czasowej.
Ostatnio wiele pisało się o braku innowacyjności w Polsce, bo akurat zostały opublikowane europejskie dane na ten temat. Nie chcę tutaj rozpisywać się, od czego zależy innowacyjność, więc ograniczę się do jednego z podstawowych warunków – odwagi do bycia innym. Wydaje się, że bycie innym dla wielu mediów, to jakaś wstrętna choroba albo zboczenie. Bycie innym wymaga trochę odwagi, ale tylko tak można przełamać homogeniczność i zamkniętość. Oryginalność nie powinna ograniczać się tylko do prześcigiwania się w opisywaniu zbrodni, wypadków, czy katastrof. Ten stan można szybko zmienić za małe pieniądze i przy pomocy dużych chęci – brakuje tylko odważnych.
Strach przed nowym, innym, to również problem znacznej części firm polskich. Króluje niestety naśladownictwo.
Za dwa dni kolejny wpis – tym razem o “dziennikarstwie, jakby nie było jutra”.