Czy Gucci, Yves Saint Laurent, Giorgio Armani oraz Lanvin mają coś wspólnego z budowaniem własnego wizerunku w firmie?
Prawie każdy chciałby być zauważony i doceniony za swoją pracę, chciałby być postrzegany przez innych jako profesjonalista, który rzetelnie realizuje swoje odpowiedzialności i na którego zawsze można liczyć. Zbudowanie takiego rzeczywistego wizerunku własnej osoby w oczach współpracowników i przełożonych wymaga jednak ogromnej konsekwencji i wysiłku w codziennej pracy, a nie działań i technik „kuszących” szybkimi, ale pozornymi efektami.
Niedawno w Polsce został otworzony luksusowy dom mody w którym można kupić produkty największych światowych marek. Podobno jesteśmy już gotowi na luksus i będziemy mogli podróżować do Paryża, Londynu i Nowego Jorku tylko po to, żeby zachwycać się urokami tych miast, a nie sklepowymi witrynami. To znaczące wydarzenie dla miłośników luksusu i najwyższej światowej jakości przypomniało mi, że nadal można spotkać ludzi, dla których posiadanie choć jednego markowego produktu jest przepustką do świata osobowości na najwyższym poziomie. Niestety sam markowy garnitur nie „uszlachetni” naszej osobowości :).
Odnosi się to również do zagadnienia, od którego zacząłem, czyli budowania własnego wizerunku w firmie. Można próbować go wykreować za pomocą prostych technik, albo zbudować swoimi codziennymi działaniami – to drugie jest znacznie trudniejsze (ale czyż to, co trudniej przychodzi, nie ma znacznie większej wartości :)). Mimo tak oczywistej prawdy, w wielu firmach można zaobserwować funkcjonujący obecnie i coraz bardziej powszechny pęd do poszukiwania szybkich i łatwych rozwiązań. Ostatnio miałem jednak przyjemność doświadczenia czegoś odmiennego, co napawa mnie dużym optymizmem i nadzieją na przyszłość. Sprawa, o której piszę, dotyczyła właśnie cyklu szkoleń z budowania własnego wizerunku. Temat obecnie modny i popularny, natomiast podejście zleceniodawcy / klienta do niego można by powiedzieć, że „niszowe”. W czym objawiała się ta oryginalność? Bardzo klarownie zostały sformułowane oczekiwania i wyobrażenia odnośnie realizacji tego projektu – „nie chcemy zrealizować dla naszych pracowników kolejnego szkolenia, na którym będą oni poznawać tajniki wystąpień publicznych, prowadzenia ciekawych prezentacji, mowy ciała – czyli tego, jak poprzez odpowiednie ułożenie dłoni wzbudzić zaufanie i zbudować sobie autorytet u rozmówcy”. Muszę przyznać, że byłem bardzo pozytywnie zaskoczonym takim podejściem do tego tematu.
Budowanie własnego wizerunku w firmie to nie sztuka tego, jak podczas kilkuminutowej podróży windą, do której wsiadł prezes, ciekawie się zaprezentować i nie dać się zapomnieć. To umiejętności efektywnego radzeniem sobie z trudnymi sytuacjami, współpracy nie tylko z tymi, których lubimy, bo funkcjonują w sposób podobny do naszego lub zajmują „ważne” stanowiska, ale również z tymi, których lubimy trochę mniej lub nie posiadają „prestiżowych” tytułów na wizytówkach. Rzeczywisty wizerunek to przede wszystkim transparentność i spójność w sposobie działania – bez tego próby wykreowania jakiegokolwiek obrazu własnej osoby obarczone są dużym ryzykiem, że bardzo szybko ktoś nas tego obrazu pozbawi.
„Markę” możemy albo na siebie nakładać, albo możemy ją sobie wypracować.