Tradycyjne firmy nie mają odpowiedniej kultury i ludzi. Co za tupet!
„Tradycyjne firmy motoryzacyjne nie stworzą samochodu przyszłości. Nie mają do tego ani kultury, ani ludzi. Dlatego nie interesują mnie targi motoryzacyjne.”
Tak, dosyć bezczelnie, swoją decyzję o wystawieniu swojego najnowszego samochodu na największych cyfrowych targach SXSW uzasadnił prezes firmy Nio, William Li.
Firma Nio, to założony w Chinach start-up, mający ambicję zawojowania rynku autonomicznych samochodów. Obecnie działa już na skalę globalną, zatrudnia ponad 2000 osób na całym świecie i szykuje się do ekspansji na aktualnie najbardziej chłonny rynek motoryzacyjny – czyli swoją ojczyznę.
I jak przystało na start-up „idzie po bandzie” – czy to podbierając klasycznym koncernom motoryzacyjnym ludzi (np. projektantów z BMW), czy to stwierdzając, że ich mniejsze fundusze w porównaniu z gigantami takimi jak VW, czy Toyota, nie są dla nich problemem, bo przecież nie muszą płacić wielomilionowych kar za oszustwa. I oczywiście wieszcząc tym gigantom rychły upadek.
Jakie będą efekty tej buńczuczności? Czy Nio będzie drugim Uberem lub AirBnB dla branży motoryzacyjnej? Czy może zakończy swój żywot w kolumnie strat funduszy inwestycyjnych z Doliny Krzemowej? Czas pokaże.
Trudno jednak już teraz odmówić mu racji, że tradycyjne koncerny, nie tylko motoryzacyjne, ze swoją obecną kulturą i ludźmi mogą mieć poważne problemy w przyszłości.
Z czego zresztą owe firmy coraz bardziej zdają sobie sprawę.
Bardzo dobrze pokazują to wyniki realizowanego co roku przez PwC badania Digital IQ. Biorące w nim udział firmy, z reguły największe światowe koncerny, oceniają między innymi zdolność swojej organizacji do wykorzystania potencjału współczesnych technologii. Co ciekawe, w tegorocznym badaniu owa zdolność (czyli Digital IQ), została oszacowana najniżej w dziesięcioletniej historii badania. Czyżby coraz silniejsze digitalizacyjne tornado zmian zdarło różowe okulary?
Autorzy raportu „Global Digital IQ Survey” zauważają, jak pomimo ogromnych nakładów finansowych na technologie, firmy tracą pewność tego, że poradzą sobie w erze digitalizacji. Powoli zaczynają rozumieć, że digitalna transformacja to nie kolejny projekt IT, ale kompletna zmiana funkcjonowania firmy – nie tylko narzędzi, ale struktury, czy modelu biznesowego. Powoli dostrzegają, że żadne inwestycje w nawet najnowsze technologie nie zapewnią im poczucia bezpieczeństwa, nawet w krótkim terminie, jeśli nie będą mieli właściwej kultury pozwalającej firmie dostosowywać się do non stop zmieniających się warunków i ludzi (ich kompetencji i zaangażowania), którzy to umożliwią.
A tak się składa, że oba te obszary – kultura i ludzie – zostały w ostatnich dekadach całkowicie zaniedbane przez tradycyjne koncerny.
Nie dziwota więc, że prezes Nio, czy innego start-upu może sobie pozwolić na taki tupet w swoich wypowiedziach. Jaką konkurencję stanowią bowiem dla niego nawet te największe, najbogatsze firmy, które uważają, że kultura to fanaberia, a ludzie to zbędny koszt?