Bylejakość polskich mediów – Wprost
To, że poziom znakomitej większości polskich mediów jest więcej niż żenujący, wie większość ludzi, którzy mają chociaż trochę oleju w głowie, a od niedawna wiedzą to nawet twórcy tych publikatorów – lepiej późno niż wcale. Moim przyczynkiem do dyskusji o (byle-)jakości będzie krytyczne spojrzenie na jedno z tych mediów od czasu do czasu.
Motto, czy hasło reklamowe, czy slogan Wprost, widoczne na samej górze okładki – TO, CO NAJWAŻNIEJSZE – motywuje mnie szczególnie do dowiedzenia się, co jest tak szczególnie ważne dla redakcji Wprost i o czym powinna zostać poinformowana cała Polska. 14 stron, słownie: czternaście, poświęconych jest spekulacjom redaktorów i paru innych osobistości na temat spekulacji o trotylu. Wartość poznawcza tych wynurzeń dla czytelnika na skali od 1 do 10 wynosi 0.
10 stron jest poświęconych tytułowemu tematowi – wyliczeniu i omówieniu 50 najbardziej wpływowych Polaków. Ten temat może i byłby do przełknięcia, gdyby nie istnie tabloidowe podejście do niego. Informacje ogólnie znane, niczego nowego nie wnoszące, bez cienia, chociaż śladowego, analitycznego podejścia. Wartość poznawcza – 1.
Ile kosztuje mistrz? to kolejny artykuł. Po zajawce do niego – Janowicz w tydzień zarobił milion. Pasjonujemy się zarobkami gwiazd tenisa, zapominając, że najpierw ktoś musiał sporo w nie zainwestować. (podcieniowane jest to o zainwestowaniu, co by czytelnik od razu nie przeoczył najważniejszego), stwierdzam, że jest to tak ogromne objawienie i nie mogąc sobie wybaczyć tego, że mogłem o tym wcześniejszym zainwestowaniu w tenisistę zapomnieć, umieram ze wstydu i artykuł przeskakuję. Wartość poznawcza – 0.
Artykuł – Marzenie Lotu – autor mógłby zawrzeć w jednym zdaniu – LOT startuje ze scyzorykiem na czołg o nazwie Lufthansa, a prezes LOT-u utracił kontakt z rzeczywistością. Bo twierdzenie, że pasażerowie z niemieckich miast będą specjalnie przylatywać do Warszawy, aby później konesować lot lotowskim Dreamlinerem, po wcześniejszym konesowaniu wybitnej oferty gastronomicznej i niewątpliwie bardzo uprzejmej kontroli bezpieczeństwa na warszawskim lotnisku, jest równie realne, jak bezdotacyjne funkcjonowanie LOT-u. Wartość poznawcza – 2.
Resztą już nie chciało mi się zajmować, bo szkoda mi było mojego czasu, a i też nie było czym.
Jako kryterium oceny przyjąłem wartość poznawczą, tzn. wartość, która powinna wynikać dla pracującego czytelnika, szczególnie w dzisiejszych czasach narażonego na przeładowanie informacyjne, prowadzące najczęściej do wypalenia tak zawodowego, jak i prywatnego, aby przeczytanie danych treści nie było dla niego kontraproduktywne. Omówione tutaj artykuły nie spełniały nawet kryteriów ciekawostki, której wartość poznawcza jest relatywnie niska, ale która u mniej zajętych może służyć do mało efektywnego zabijania czasu.
Końcowe podsumowanie tego numeru – żenada.