A jednak żal
W zeszłym tygodniu byliśmy świadkami końca linii OLT Express. Doniesienia o wątpliwym inwestorze (piramida finansowa to najczęściej padające określenie firmy Amber Gold) i nierealnych założeniach ekonomicznych oraz coraz częściej pojawiające się plotki o nieuregulowanych wierzytelnościach wskazywały, że stanie się tak prędzej niż później.
Niejasne okoliczności upadku firmy pogłębiają niepokój jej klientów odnośnie możliwości odzyskania pieniędzy, a brak przejrzystości finansowej zwiększa wątpliwości, czy całe przedsięwzięcie nie było obliczone na osiągnięcie zgoła innego celu.
Pomimo tego, jest zaskakująco dużo osób, które wbrew wszystkiemu kibicowały tej inicjatywie, przymykały oczy na drobne wpadki i zrobiło im się przykro z powodu problemów OLT. Firmy żałuje nawet były prezes konkurencyjnego PLL LOT, który nazwał OLT fajnym graczem. Czy wynika to z ich i jego naiwności?
Moim zdaniem świadczy to raczej o tym, jak duża jest w naszym społeczeństwie potrzeba jeszcze większej modernizacji: wszyscy czują, że przejazd PKP z Krakowa do Szczecina w 9 godzin, drogie bilety w LOT, czy beznadziejne i niebezpieczne drogi w naszym kraju są niewystarczające. Dzięki OLT, niezależnie od tego, jakie były intencje jej założycieli, pojawiło się wrażenie, że coś ruszyło do przodu, że istnieje alternatywa dla państwowych monopolistów.
Poza tym ludzie lubią takie szaleńcze zrywy (nie czym innym można nazwać tworzenie nowej linii lotniczej, gdy w ogóle mało który przewoźnik na świecie jest rentowny) imponują im one i dlatego tym bardziej kibicują tym, którzy się ich podejmują.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że miejsce, które właśnie opuszcza OLT Express, szybko zajmie inny, lepiej przygotowany do tego gracz.